en_GBpl_PL
en_GBpl_PL

„Nie rozwijasz się, to się cofasz.” – na pewno? O rozwoju i samoocenie u dzieci i dorosłych.

Często zdarza nam się słyszeć, że ktoś ma niską lub wysoką samoocenę. Poradniki dla rodziców pełne są wskazówek, jak skutecznie zadbać o wysoką samoocenę u dziecka, aby jego życie było pełne sukcesów. Duży i ciągły nacisk na podnoszenie samooceny bywa jednak szkodliwy. 

Samoocena, jak każda ocena, opiera się na zaznaczaniu różnic między ludźmi i podkreślaniu własnej wyjątkowości. Zgadzam się z psychoterapeutą Pawłem Holasem, że „rezultatem zwiększania samooceny u dzieci jest wzrost kultury narcystycznej, uprzedzeń i przemocy rówieśniczej. Bo samoocena jest fajna, dopóki coś nie pójdzie nie tak. Jeśli coś mi nie wyjdzie, poniosę porażkę, czy powiem jakąś bzdurę, to jest poczucie klęski, która uruchamia lawinę samooskarżania, oceniania, porównywania się.”[1]

Moc akceptacji i samoświadomości     

W takim razie jak wspierać i pracować z dzieckiem? Warto budować w nim adekwatny obraz siebie. Akceptację tego, że są obszary, w których jestem dobry i takie, w których niekoniecznie mi wszystko wychodzi. Obie te części są w porządku. Od wysokiej samooceny ważniejsza jest samoświadomość, jaki jestem, do czego mam talent, a w co muszę włożyć wiele wysiłku; co sprawia mi radość, a do czego muszę się mocno zmotywować.

Jak pomagać małemu człowiekowi w budowaniu takiej świadomości? Możemy to robić na przykład w szkole, akceptując, że nasze dziecko nie musi mieć piątek z góry do dołu. Pozwalając na zróżnicowanie ocen, pozwalamy na odkrywanie gdzie są jego mocne strony, a gdzie trzeba tylko przyswoić konieczne minimum. Znam wiele dramatów wzorowych uczniów, którzy nie mają pojęcia, co chcą robić w życiu, bo nie poznali siebie, a świadectwo z czerwonym paskiem nic im nie mówi o nich samych.

Porażka vs pochwała     

Warto także nie bać się konfrontowania dziecka z porażkami. Tak wiele artykułów napisano o niekrytykowaniu dzieci, że część rodziców – w dobrej wierze – używa tylko pochwał. A to druga strona tego samego medalu. Jeżeli my sami nie pokażemy dziecku, że zrobienie czegoś źle, czy przegrana w grze, jest czymś normalnym, zacznie czuć lęk przed porażką i szukać pochwał za wszelką cenę.

Wyobraźmy sobie małe dziecko, które ma talent plastyczny. Zadowolone przynosi swoje prace opiekunom, którzy zachwycają się ujawniającym się talentem. Czy wszystkie prace są wyjątkowe? Nie. Czy warto o tym mówić? Tak. Najważniejsza jest autentyczność i pokazywanie dziecku, że reagujemy szczerze. Jeżeli praca rzeczywiście się podoba, powiedzmy to, a jeżeli innym razem jest mniej staranna lub niezgodna z tematem, czy intencją, również się tym podzielmy. Pierwszą reakcją może być gniew, żal, smutek i to naturalne, jednak używając osobistego języka: “ja widzę”, “to lubię”, “to do mnie mniej przemawia”, budujemy w dziecku zaufanie do siebie i pokazujemy, że nie zawsze rezultat musi być super, żeby jego starania były cenne. Efektem jest nastawienie na proces uczenia, tworzenia i odwaga do podejmowania wyzwań. 

Co ma rozwój do autowspółczucia?

A jak to jest z rozwojem w ogóle? Czy jako dorośli już ludzie musimy wciąż, jak dzieci, stale się dokształcać, przeć do przodu, zdobywać kolejne szczyty, certyfikaty, referencje? Tutaj również cenniejsza jest akceptacja, samoświadomość i docenienie siebie. Pragnienie nieustannego rozwoju kojarzy się z brakiem akceptacji dla tego kim i czym jestem w danej chwili. Dlatego warto zacząć od zgody z samym sobą, a dopiero potem skupiać się na ewentualnym rozwoju.

Mówienie i słuchanie o sukcesach jest łatwe, ale to opowieści o porażkach są dużo bardziej wzbogacające. Jednocześnie to, co zwykle pojawia się w nas, kiedy coś mi nie wyjdzie – poniosę porażkę czy powiem jakąś bzdurę – to poczucie klęski, która uruchamia lawinę samooskarżania, oceniania, porównywania się. Aby nie wpaść w tą tę spiralę potrzebne jest autowspółczucie. Jak pisze Miłosz Brzeziński „chodzi o to, by nie odcinać się od współczucia i wyrozumiałości. Zarówno wobec siebie, jak i innych. Traktować się z wyrozumiałością, jak przyjaciela lub osobę, wobec której jesteśmy życzliwi. Bez konieczności umieszczania się wyżej od reszty, czy jakiegokolwiek porównania.”[2]

Osoby mające umiejętność autowspółczucia nie tylko łatwiej stają na nogi po stresie, ale i łatwiej się uczą. W ludziach interesujące są słabości, błędy czy wady, ponieważ to one opowiadają o nas dużo ciekawiej niż same sukcesy. Chcąc to dostrzec i z tego skorzystać, potrzeba przede wszystkim świadomości i akceptacji swoich słabości. To ważne, aby mieć w sobie zgodę na bycie w miejscu, w jakim się jest. Życie może być przyjemne i łatwe, może być trudne i bolesne, jednak zawsze jest wartościowe.

To co łączy samoocenę i rozwój to akceptacja swoich ograniczeń, jak również ograniczeń otaczających mnie ludzi. W samoświadomości oraz rozwoju chodzi o granice i unikanie przesady. Rozwijanie się to nie tylko ciągła tęsknota za ‘nowym’ i zdobywanie kolejnych umiejętności i kompetencji, ciągłe poprawianie tego co już istnieje. To również odkrywanie samego siebie i dojrzewanie do zaakceptowania swojego życia w takim kształcie, jaki ma ono obecnie. 


28 maja 2020

tekst: Barbara Sławik zdjęcie: Sergey Pesterev

[1] Wysokie obcasy 24.03.2020 – Kochaj siebie samego jak bliźniego swego

[2] Miłosz Brzeziński – Wy wszyscy moi Ja

[fblike]
secretcats.pl - tworzenie stron internetowych